Sekta, która odmieniła świat
artykuł na Onet.pl 22.04.08 r.
Jak to się stało, że w ciągu zaledwie trzystu lat
chrześcijaństwo z niewiele znaczącej prowincjonalnej
sekty przekształciło się w światową religię?
Ostatnie odkrycia archeologiczne rzucają nowe
światło na tę kwestię.
Około 45 roku naszej ery energiczny mężczyzna w
wełnianym habicie wszedł na pokład statku stojącego
w porcie Antiochii i obrał kurs na Cypr. Z zawodu
był wytwórcą namiotów, źródła opisują go jako
człowieka "niewielkiej postury, o nagiej czaszce i
krzywych nogach". Podróżny niepostrzeżenie wmieszał
się między innych pasażerów. Miał śmiały plan:
zamierzał, jak twierdzi badacz Biblii Friedhelm
Winkelmann, przekazać światu, że pewien przestępca
polityczny skazany na najnędzniejszą śmierć był
Synem Bożym
Apostoł Paweł uosabia tajemnicę genezy
chrześcijaństwa. Ten właśnie człowiek przeobraził
Chrystusową mękę na krzyżu w system religijny
opierający się na pojęciach grzechu i zbawienia, za
sprawą którego legła w gruzy cała obyczajowość
antycznego świata.
W swoich podróżach niestrudzony kaznodzieja pokonał
16 tysięcy kilometrów. Dotarł do Ankary i Miletu.
Był bity, wyśmiewany i czczony. Oblegali go poganie
i kaleki.
W 13 (według Biblii) listach Paweł opisał swoją
misję. Siedem z nich wyszło rzeczywiście spod jego
pióra, najstarszy, sporządzony zimą 50/51 r. n.e.
Pierwszy List do Tesaloniczan jest najstarszym
chrześcijańskim dokumentem.
W "godnej postawie", "z oczami pełnymi życzliwości",
jak podają wczesne kościelne teksty, głosił radosne
posłanie światu niewolnictwa i krwawych igrzysk.
Lecz gdy było trzeba, umiał też uderzyć w inne tony.
Wrogów nazywał "psami", a z wielu jego pism tchnie
duch walki. Otrzymał zresztą przydomek "żołnierz
Jezusa".
Wśród dziwek i żebraków
Hatice Pamir siedzi dokładnie w miejscu, z którego
Paweł dwa tysiące lat temu wyruszył w swą pierwszą
misję. Miasto nazywa się dziś Antakya (Antiochia
Syryjska) i leży w południowo-wschodniej Turcji.
Kwitną kwiaty, czuć lekki wietrzyk od Morza
Śródziemnego. Archeolożka z tutejszego Uniwersytetu
Mustafy Kemala pracuje nad pasjonującym projektem:
bada kolebkę chrześcijaństwa. Pewne jest, że
Antiochia, trzecie co do wielkości miasto Imperium
Rzymskiego, stanowiła centrum nowego ruchu. Żył tu
nie tylko Paweł (w latach 36-48 n.e.), ale i Piotr,
pierwszy uczeń Jezusa. Mateusz zaś prawdopodobnie
napisał tu swoją Ewangelię. Również pierwszy biskup
Antiochii, św. Ignacy, którego Rzymianie rzucili na
pożarcie dzikim zwierzętom, nauczał w tym mieście.
Słowem – niemal wszyscy prekursorzy nowej religii
skupili się w owej "Koronie Orientu". Tu po raz
pierwszy padły takie pojęcia jak "chrześcijanie" i
"Kościół katolicki". Z owego centrum dysputy do dziś
przetrwało bardzo niewiele. Pożary i trzęsienia
ziemi zniszczyły miasto. Starożytne mury zachowały
się tylko częściowo.
O pomoc w dotarciu do zasypanej ruchomymi piaskami
osady poproszono niemieckich badaczy. Jest wśród
nich geodeta z Lipska Ulrich Weferling i archeolog
Gunnar Brands z Halle, szef zespołu. Teraz wszystkie
wydobyte z ziemi szczątki zostaną starannie
zmierzone, a grunt będzie zbadany pod względem
geomagnetycznym. Szczególna uwaga należy się
wczesnochrześcijańskiemu kościołowi położonemu na
stromym górskim zboczu. Ten, kto przekroczy
wejściowy portal, znajdzie się wewnątrz groty. Po
omszałych ścianach woda spływa do grubo ciosanej
chrzcielnicy. Obok ołtarza znajduje się tunel – tędy
wierni mogli uciekać w razie niebezpieczeństwa. W
tej mrocznej jaskini apostoł Piotr odprawiał podobno
przed blisko 2000 laty pierwsze msze.
Świat nauki z napięciem śledzi prace prowadzone w
Turcji. Ma nadzieję, że pomogą one znaleźć odpowiedź
na podstawowe pytanie, które od dawna nurtuje
badaczy: w jaki sposób członkom mało znaczącego
mesjanistycznego ruchu z odległej Galilei udało się
wyprzeć starożytne pogaństwo i zyskać rangę
światowej religii?
Ich zwycięski marsz postępował w zaskakująco szybkim
tempie. Winkelmann mówi o "zadziwiającej ekspansji".
W chwili ukrzyżowania Chrystusa grupa ta była
jeszcze bardzo mała, prawdopodobnie liczyła zaledwie
120 osób. W starożytnym piśmiennictwie nazywana bywa
"społecznością stroniącą od światła", "gadającą
niemymi gestami". Sueton podaje, że w 49 r. n.e.
ludzie ci "wzniecali niepokój". Sekta szybko
założyła swoje filie w Efezie i Aleksandrii. Potem
ruszyła na Lyon i Kolonię. W 312 r. n.e. nowa wiara
sięgała już do Rzymu. Cesarz Konstantyn, który w
laurowym wieńcu rezydował na Palatynie, dotował ją
pieniędzmi z państwowej kasy. Z jego rozporządzenia
powstała poprzedniczka Bazyliki Św. Piotra oraz
pierwotna wersja Hagia Sophia w Stambule. Kazał też
sporządzić 50 biblii ze złotymi literami – każda z
nich kosztowała życie 700 kóz, z ich skór zrobiono
pergamin. Na łożu śmierci cesarz (który zamordował
podstępnie własnego syna i chętnie otaczał się
astrologami) przyjął chrzest i pokłonił się przed
Mesjaszem. Naukowcy nazwali to "epokową cezurą w
światowej historii".
Ale dlaczego to wszystko potoczyło się tak szybko?
Osobliwość triumfalnego pochodu chrześcijaństwa
stanie się wyraźna, gdy weźmiemy pod uwagę ówczesną
sytuację. Pierwsi apostołowie mieli za przeciwnika
bezwzględną władzę. Rzym powstał z miliardów ciosów
zadanych mieczem. Trzydzieści legionów trzymało kraj
pod bronią. Wojny prowadzono od puszcz Germanii aż
po Mezopotamię. Kolejne plemiona pozbawiano ich
tożsamości i zamieniano w niewolników. 90 procent
Rzymian żyło w brudzie, miasta były pełne dziwek,
żebraków, analfabetów. To nie była dobra gleba dla
ewangelii miłości.
Z powodu odmowy składania przed posągiem cesarza
ofiar z wina i kadzidła gmina chrześcijańska była
politycznie podejrzana. Początek zrobił Kaligula:
kazał poddać tych ludzi torturom. Później, podczas
pogromów z III i początków IV wieku w ruch poszły
klamry do ciała i rozpalone żelazo. Zbytnio
gadatliwym męczennikom oprawcy wyrywali języki.
Do tego wszystkiego istniała spora konkurencja
bogów. Jedni czcili boginię płodności Izydę, inni
szukali uzdrowienia u wszechmocnego Serapisa. Ze
Wschodu przyszedł kult Mitrasa. Jezus na tym tle
nikomu nie mógł zaimponować. Starożytna satyra
przedstawia go z głową osła. Cóż mógł mieć do
zaoferowania
Lek na całe zło
Apostoła Pawła czekało więc trudne zdanie. Miał
nawrócić ten chciwy, lubieżny, żyjący tylko dla
siebie świat. Malowidła ścienne z Pompejów świadczą
o wyuzdanym życiu seksualnym starożytnych Rzymian.
Prostytutek było pod dostatkiem. W stolicy Imperium
na każdym kroku swoje usługi oferowali uszminkowani
transwestyci i galijskie nierządnice. Paweł nazywał
to "brudem". W ludzkim ciele jego zdaniem nie było
"nic dobrego", jedynie "siedziba żądz" i "wrogości
wobec Boga".
Starożytny historyk Tacyt, który 112 lat po
Chrystusie był rzymskim namiestnikiem w prowincji
Azja – tam religia chrześcijańska rozprzestrzeniała
się najszybciej ¬– obserwował ludzi z okien swojej
willi. Dla niego wszystko to było "tragicznym w
skutkach zabobonem".
Któż więc – brzmi jedno z kluczowych pytań historii
religii – słuchał przesłania o miłości bliźniego?
Jak grupa społeczna zapłonęła uczuciem do Zbawiciela
z odległej prowincji? Na pytanie to trudno
odpowiedzieć, jako że z I i II wieku nie zachowały
się prawie żadne świadectwa. Grupa chrześcijan
formowała się niemal niezauważalnie. Wyznawcy
spotykali się prywatnie, w swoich domach. W
milczeniu pili Chrystusową krew i spożywali w
postaci chleba jego ciało jako "lek zapewniający
nieśmiertelność".
Również w rzymskich katakumbach szukano wyznawców
Chrystusa. Biegnie tędy ponad 60 tuneli – to groby
pierwszych chrześcijan. Badacze prowadzący tu prace
odnaleźli szkielety, a także lampki zapachowe
likwidujące woń rozkładających się zwłok. W owych
zatęchłych korytarzach błyszczą
wczesnochrześcijańskie malowidła. Można tu odnaleźć
na przykład Trzech Mędrców ze Wschodu lub małego
Jezusa spoczywającego w ramionach Maryi. Najstarsze
pochodzą z III stulecia.
Niebawem dowiemy się nieco więcej o owej kolebce
zachodniej kultury. Dzięki nowoczesnej technice
udało się nieco rozjaśnić mroki pierwszych 200 lat.
Badacze ustalają właśnie wiek relikwii. Wiedeńscy
archeolodzy za pomocą laserowych skanerów
przeszukują 15-kilometrowe katakumby San Domitilla.
Już odkryli tam nowe malowidła.
Dochodzą do tego zaskakujące znaleziska
piśmiennicze. Ważnego odkrycia dokonano w Nag
Hammadi nad Nilem. W glinianym naczyniu spoczywało
13 podartych ksiąg. Zawierały teksty usunięte przez
późniejszych papieży, tzw. apokryfy. Wszystko to
razem wzięte ukazuje cztery aspekty problemu:
Wyznawcami chrześcijaństwa byli początkowo wyłącznie
Żydzi. Religia rozprzestrzeniała się w ich osiedlach
– dlatego ów proces przebiegał tak szybko.
Przykazanie miłości bliźniego działało w Imperium
Rzymskim jak środek niwelujący nierówności
społeczne. Łagodziło napięcia i niepokoje na tle
rasowym.
Nowa religia była atrakcyjna zwłaszcza dla kobiet.
Pomocny okazał się też baby boom. Podczas gdy
poganie dokonywali aborcji i uśmiercali niemowlęta,
chrześcijanie uważali płód za rzecz świętą.
Jak określił to Winkelmann, pionierzy nowej religii
stanowili "wewnętrzny żydowski ruch reformatorski".
Za sprawą owych konkluzji religia zrodzona przed
dwoma tysiącami lat w żydowskiej Galilei znów
została wzięta pod lupę. Rodzinna wioska Chrystusa,
Nazaret, była wówczas miejscem tak biednym, ze wielu
ludziom za dom służyły skalne groty. Jeszcze przed
świtem kobiety podnosiły się ze swych posłań i
piekły chleb, który mężczyźni zabierali ze sobą
wyruszając do pracy w polu. Od czasu do czasu do
chleba trafiła się ryba, mięso praktycznie nigdy.
Najbiedniejsi zadowalali się ślazową zupą. Ludzkie
szkielety odnalezione w tym regionie wskazują na
niedobór żelaza i białka.
Jako że wszyscy mężczyźni od 14. roku życia
zobowiązani byli płacić podatek pogłówny, można
przyjąć, że również Jezus musiał w tym wieku znaleźć
sobie płatną pracę. Według Ewangelii Św. Marka
został rzemieślnikiem budowlanym – ludzie ci spajali
kamienie zaprawą. Dopiero Marcin Luter zrobił z
niego cieślę.
Pracy było pod dostatkiem. Władze w Rzymie i
żydowscy wasalni królowie zamierzali uszczęśliwić
zacofaną krainę, wpajając jej nowy styl życia.
Zaczęły powstawać miasta z domami wyposażonymi w
baseny, zakładano wielkie majątki rolne. Nad
jeziorem Genezaret zbudowano przemysł przetwórstwa
rybnego z centrum w Magdali. Zaledwie sześć
kilometrów od Nazaretu, gdzie młody murarz Jezus
wieczorem padał wyczerpany na posłanie,
zhellenizowani Żydzi osiedlali się w świeżo
wzniesionej przepysznej metropolii Sepphoris,
zażywając rozrywki w teatrze przeznaczonym dla 4200
widzów. Jedni dogadzali sobie, innym brakowało
powszedniego chleba. Wielu chłopów zadłużało się u
nowych panów i traciło swoją ziemię. Możliwość
utrzymania się na wsi, tradycyjna solidarność
mieszkańców były zagrożone.
Rzym nie znał litości
W owym czasie Jezus jawił się kimś w rodzaju Robin
Hooda Lewantu. Jego nauka o miłości bliźniego
posłużyła jako model redystrybucji dóbr. Głosił –
używając słów amerykańskiego badacza Johna Crossana
– "pozbawiony przemocy opór przeciwko społecznemu i
kolonialnemu wyzyskowi". Oddaj głodnemu swój chleb –
mówi Chrystus – a gdy jest nagi, okryj go swym
ubraniem.
Gdy – przypuszczalnie w 30 r. n.e. – zawisł na
krzyżu na miejscu straceń Golgocie, jego apele
dosięgły co najwyżej religii. Dla Imperium był
nikim. Przerażające odkrycie dokonane na
przedmieściach Jerozolimy dają przeczucie tego, co
musiał wycierpieć. W znalezionym grobie leżały
szczątki ukrzyżowanego mężczyzny. W kości jego pięty
tkwił 17-centymetrowy gwóźdź. Obie kości piszczelowe
leżały osobno. Tego człowieka nie spotkał jeszcze
najgorszy los. Ze starożytnych źródeł wiadomo, że
tortury rozpoczynały się od biczowania. W ruch szły
pejcze z kościanymi końcówkami. Potem skazaniec,
przywiązany do drewnianych beli, wleczony był na
miejsce kaźni. Tam podnoszono go, jak sztukę bydła,
na krzyżu. Aby przedłużyć agonię, pionowa belka
wyposażona była w podparcie na stopy, gdy męczonemu
człowiekowi, wiszącemu całą siłą ciężkości na
własnych ramionach zaczynało grozić uduszenie,
podpierał się instynktownie o deskę. Konanie trwało
czasem nawet kilka dni. Rzym nie znał litości dla
swoich wrogów.
Dla jerozolimskiej gminy męczeńska śmierć Chrystusa
była szokiem. Jezusowa wizja miłości legła w gruzy.
Trzeba było więc znaleźć interpretację tego, co się
stało: zmartwychwstanie Pana i jego rychły powrót.
Kto wpadł na ten pomysł? Tego nie wiemy. Grupa
ruszyła do ataku. Rozproszyli się do Fenicji,
Antiochii, na Cypr, jak mówi Biblia – głosząc z
początku Słowo jedynie Żydom.
Opowiadając o zmartwychwstałym Zbawicielu szybko
narazili się wszystkim. Kapłani w Jerozolimie
oddawali hołd dalekiemu, groźnemu Bogu. Prorocy
Starego Testamentu zapowiadali Sąd Ostateczny Jahwe,
ten jednak ciągle nie nadchodził. Zło (w postaci
Rzymian) nadal triumfowało, Izrael nie miał zbawcy.
Pogląd, że Jezus miałby być synem Bożym, uznano za
najcięższe bluźnierstwo. Trzeba było za wszelką cenę
powstrzymać ten kult. (...) Jak ciężka będzie to
walka, miało się wkrótce okazać. Około 36 r.
ukamienowano diakona Szczepana, wkrótce zaś do
więzienia trafili wszyscy apostołowie.
Paweł stał z początku po drugiej stronie. Urodzony w
Tarsie jako Szaweł, pobierał nauki u rabina
Gamaliela, potem zaś przyłączył się do faryzeuszy –
partii religijnej Żydów, którzy wierzyli w
zmartwychwstanie zmarłych i żyli według surowych
zasad. Był intelektualistą, znał nawet grecką
filozofię.
Według Dziejów Apostolskich zaczynał jako szpicel. W
drodze do Damaszku, dokąd wyruszył, by prześladować
chrześcijan, ukazał mu się Chrystus. To zdarzenie
zmieniło jego życie. W późniejszym okresie zyskał
typowe męczennicze cechy konwertyty. Wyrażał się w
sposób precyzyjny, lecz dosadny i gwałtowny.
Swoją pracę misjonarską rozpoczął ok. 36 r. w
Antiochii. Żyło tam wówczas w wielkim stłoczeniu 300
tysięcy ludzi, wśród nich Hindusi i germańscy
najemnicy. Dzielnice Syryjczyków i Greków odgradzał
mur. Wciąż dochodziło do zamieszek. Po zapadnięciu
zmroku bogaci odważali się wyjść z domu jedynie z
ochroną w postaci uzbrojonych niewolników, którzy
pochodniami wskazywali drogę.
Ze swoją etniczną różnorodnością i wynikającymi z
niej krwawymi konfliktami – twierdzi Stark –
Antiochia, przyłączona dopiero w 64 r. n.e., stała
się typowym miastem Imperium. – Rzym – mówi socjolog
– wprowadzał swój porządek ekonomiczny i polityczny
za cenę chaosu.
Z tego bagna zrodziła się tęsknota za zbawicielem.
Starożytny świat został zglobalizowany przez
cezarów. Był gotów na przyjęcie religii
monoteistycznej, która przemawiałaby do wszystkich
narodów.
Wykłuwała się ona w żydowskich osiedlach wielkich
miast, gdzie w pierwszej kolejności zaczynała
szerzyć się nowa wiara. Jak to bywa wśród
rewolucjonistów, również między owymi naprawiaczami
świata doszło wkrótce do sporu, w jakim kierunku
powinni zmierzać. Pojawił się problem, który mógł
wpędzić sektę w poważny kryzys.
Było to tak. Chrześcijanie żyjący w tyglu
kulturowym, jakim była Antiochia, szerzyli swoją
religię wśród pogan. Części z nich spodobało się
przesłanie o Zmartwychwstaniu Pańskim i przyłączyli
się do gminy. Grupa zaprzysiężonych odprawiała
wspólnie nabożeństwa, razem gotowała i spożywała
posiłki – robili tak i Piotr, i Paweł. Stanowiło to
jednak pogwałcenie rytualnego prawa z III Księgi
Mojżeszowej: żydom nie wolno było jadać wieprzowiny,
żadnych zwierząt, które zostały uduszone, kaszanki,
zajęcy, krewetek, węgorzy czy jakichkolwiek wodnych
zwierząt pozbawionych łuski. Produkty mleczne i
mięsne musiały być przygotowywane osobno, w
oddzielnych naczyniach – zgodnie z przykazaniem:
"Nie będziesz gotował koźlęcia w mleku matki jego".
Po długich dysputach sobór jerozolimski postanowił
obrać twardy kurs: żadnego spożywania krwi i
niekoszernych potraw, żadnego seksu z chrześcijanami
nieżydowskiego pochodzenia.
Piotr z początku posłuchał. Przestał zadawać się z
dotychczasowymi towarzyszami. Droga w kierunku
światowej religii, ledwie rozpoczęta, wydawała się
stracona. Jedynie Paweł wraz z kilkoma wiernymi
zwolennikami był przeciw. Z zapałem, jaki wywołuje
jedynie wiara, próbował uchylić zarządzenie soboru.
Chciał wyważyć wrota świątyni, by głosić Dobrą
Nowinę wszystkim, nie tylko Żydom.
Kroki, jakie podjął ów odszczepieniec, do dziś mają
ogromne znaczenie dla Kościoła. Ani obrzezanie, ani
żywieniowe rytuały nie przynoszą łaski Boga –
argumentował. Daje ją jedynie wiara w Chrystusa,
który przez swoją śmierć wybawił ludzkość od
grzechu. Owemu religijnemu myślicielowi przyświecał
uniwersalny cel: Izrael powinien zrezygnować ze
swego prawa do wyjątkowości.
Nie masz Żyda ani Greka...
Prawdopodobnie w 49 r. Paweł opuścił więc Antiochię,
by działać na własną rękę. Rozpoczęła się walka,
która mogła kosztować go życie. Jak wspominał
później, wiele razy otarł się o śmierć. Od żydów
otrzymywał ciosy kija i razy pejcza, próbowano go
ukamienować, trzy razy przeżył katastrofę statku.
Najpierw udał się do Azji Mniejszej, zamieszkanej
przez wielu Greków kolebki sztuki, matematyki i
sportu, przed ponad stu laty podbitej przez rzymskie
legiony. Uzbrojony jedynie w laskę wędrowca i zwój
papirusu, podążał lądem w kierunku Europy.
Kaznodzieję Pawła wyobrażano sobie kiedyś na
podobieństwo mówcy w Hyde Parku, w rzeczywistości
jednak stronił on od miejsc publicznych. Zatrzymywał
się w synagogach, które oferowały podróżującym Żydom
posłanie i strawę.
Już wtedy we wszystkich większych miastach Imperium
Rzymskiego, czy to w Koryncie, Efezie, czy Filippi,
istniały gminy żydowskie. W Rzymie było 12 synagog,
w Aleksandrii jeszcze więcej. W ośrodkach tych żyli
wykształceni Żydzi, wychowani na kulturze greckiej,
związani jednak z judaizmem z Jerozolimy. Pawłowa
oferta: skończyć z kultem obrzezania, nakazów
żywieniowych i judaistycznych świąt była dla nich
bardzo pociągająca.
Miał jeszcze jedno przesłanie – niesłychane jak na
tamte czasy. Pragnął usunąć wszelkie ograniczenia
społeczne i kulturowe. Przynajmniej w sferze
religii. Jezus zbawił wszystkich ludzi – głosił. –
Jego dłoń wyciągnięta jest do każdego. "Nie masz
Żyda ani Greka, nie masz niewolnika ani wolnego, nie
masz mężczyzny ani kobiety; albowiem wy wszyscy
jedno jesteście w Jezusie Chrystusie" (Gal. 3, 28).
Wielkie słowa. Nietzsche uznał je za początek
urawniłowki. Chrześcijaństwo zasiało truciznę –
szydził filozof. Przed lekturą Nowego Testamentu
zalecał "wkładać rękawiczki". Podobnie uważali
ówcześni przeciwnicy. W Filippi, gdzie Paweł założył
pierwszą mieszaną gminę chrześcijańską, doszło
niemal do skandalu. Apostoł został pojmany przez
rozwścieczonych wyznawców wiary mojżeszowej.
Podobnie stało się w Salonikach, skąd go w końcu
wypędzono. Ten człowiek zagrażał jedności.
Zimą z 49 na 50 r. Paweł przybył do Koryntu i
zabawił tam 18 miesięcy. To portowe miasto od
niepamiętnych czasów było siedliskiem prostytucji.
Również tu już wkrótce zaczęły się kłopoty. Część
żydów przeszła na nową wiarę, pozostali z zawiści
oskarżyli go przed prokonsulem. Raz "ze łzami w
oczach", kiedy indziej pomstując, apostoł starał się
wspierać swoje owieczki. Tego, kto głosi wam inną
ewangelię, spotka przekleństwo Boże – mówił.
Nie łatwiej było z Grekami. Idea zmartwychwstania,
rozumianego jako fizyczne powstanie z grobu,
obeznanym z chemią Hellenom wydawała się
niedorzeczna i gorsząca. Dla nich brzmiało to jak
powrót do egipskiego kultu mumii. Występ w Atenach,
starej stolicy filozofii, okazał się totalną klęską.
Po wygłoszeniu kazania Pawła wyśmiano i nazwano
gadułą, który plecie androny.
W Efezie, gdzie poczynając od 52 r. spędził sporo
lat, znowu trafił do więzienia. W mieście tym
znajdowała się pełna przepychu świątynia Artemidy,
przed którą rzemieślnicy wyrabiający przedmioty ze
srebra sprzedawali pamiątki i amulety. Gdy Paweł
zrugał to bałwochwalstwo, lud, dowodzony przez
handlarzy dewocjonaliami, omal go nie zlinczował.
Mimo to apostoł judził dalej. Założył, co najmniej
13 gmin – było to ziarno, które dopiero po jego
śmierci wydało obfity plon. Niegdysiejszy faryzeusz
zebrał ponadto pieniądze, które zamierzał podarować
prześladowanej gminie w Jerozolimie. Ledwie się tam
pojawił, został zadenuncjowany, groziła mu kara
śmierci. Gdy sprawa trafiła do najwyższego kapłana
Ananiasza, między żydowskimi partiami religijnymi
doszło do gwałtownego sporu. W powietrzu wisiał
zamach na jego życie, rzymski oficer w ostatniej
chwili wyprowadził go z sali i wysłał do aresztu
prewencyjnego w Cezarei. Dzieje Apostolskie
szczegółowo i dramatycznie opisują, jak Pawła
przewożono następnie do Rzymu. Jako obywatel
imperium miał prawo bronić się przed sądem
stołecznym. Podczas podróży zerwał się sztorm, u
wybrzeży Malty statek znalazł się
niebezpieczeństwie. W końcu udało się dotrzeć do
równie brudnej, co przepysznej metropolii nad
Tybrem. Paweł spędził w niej prawdopodobnie dwa
lata. Potem wieści o nim niestety się urywają. Żaden
z ewangelistów nie opisuje, w jaki sposób umarł. W
swoim ostatnim liście przestrzegał jeszcze
współwyznawców, by płacili podatki. Z późniejszych
źródeł wynika, że krótko potem został ścięty przed
bramami Rzymu.
Tak oto zasłona milczenia kryje życie pierwszych
chrześcijan stolicy Rzymskiego Imperium,
zamieszkanej przez milion ludzi, od wymuskanych
senatorów po proste praczki. W jej centrum stały
wspaniałe marmurowe pałace, tuż za nimi wznosiły się
wysokie na 20 metrów kamienice czynszowe – tu w
nędznych jednoizbowych mieszkaniach gnieździł się
plebs. Zawartość nocników wyrzucano przez okna
prosto na ulice.
W oczach chrześcijan Rzym był jednym wielkim
zepsuciem. Ewangelista Jan, który mieszkał daleko
stąd, w Azji Mniejszej – nazywał to miasto
"wszetecznicą". Jego rzymscy współwyznawcy byli
ostrożniejsi, bo obawiali się prześladowań.
Pierwsza wielka akcja przeciwko nim miała miejsce za
czasów Nerona, około 64 roku. W czasie wielkiego
pożaru w ogniu stanęło dziesięć z czternastu
dzielnic. Trzeba było znaleźć kozła ofiarnego –
cesarz kazał owych "znienawidzonych za swe
niegodziwości ludzi" ubrać w skóry zwierzęce i
rzucić na rozszarpanie psom. Innych po zapadnięciu
zmroku spalono jak żywe pochodnie. Podobno schwytano
wtedy także "księcia apostołów" Piotra i przybito go
głową w dół do krzyża. Ta brutalna opowieść, spisana
dopiero około 180 roku, nie wydaje się jednak zbyt
wiarygodna.
Te głupie, łatwowierne niewiasty..."
Pomimo prześladowań wyznawcy Chrystusa stawali się
coraz silniejsi. Między rokiem 50 a 120 powstał cały
Nowy Testament. Z początku istniały jedynie listy i
zbiór przypowieści Chrystusa. Dopiero apostoł Marek
stworzył zupełnie nową formę literacką. Około 70 r.
chwycił za pióro i napisał powieść o życiu i śmierci
Pana – swoją Ewangelię. Nowatorski sposób narracji
poruszył masy. Do Marka przyłączyli się wkrótce
Mateusz i Łukasz. Jako ostatni, około 95 r., zaczął
pisać Jan, który stworzył również przejmującą wizję
końca świata.
Rozkwit chrześcijańskiego piśmiennictwa powiązany
był najwyraźniej z klęską zwolenników starej wiary.
W Palestynie w 66 roku cztery rzymskie legiony
krwawo stłumiły żydowskie powstanie, Jerozolimę
obrócono w ruinę, świątynię zburzono. W 132 r.
nastąpiła ostatnia, jeszcze cięższa runda walki
Zeusa z Jahwe. Życie straciła połowa żydowskiej
ludności Palestyny, czyli około pół miliona ludzi.
To osłabiło ogromnie wpływy judaizmu. Zdaniem
badaczy Żydzi żyjący w diasporze zaczęli wówczas
masowo przechodzić na chrześcijaństwo. Nowa religia
była czymś w rodzaju "żydostwa w wersji light" –
twierdzi teolog Knauf. – Dzięki niej ludzie ci,
znajdujący się pod silną presją asymilacji,
zyskiwali szansę na lepsze życie.
Chrześcijaństwo znajdowało coraz więcej zwolenników
także wśród Greków żyjących we wschodniej części
Imperium. Dzięki niemu mogli opuścić swoje getta.
"Nie tylko w miastach, ale i w wioskach szerzy się
ta zabobonna zaraza" – pisał w 112 roku namiestnik
Bitynii w Azji Mniejszej. (...)
Powściągliwość wykazywali natomiast nieokrzesani
mieszkańcy Północy. W rzymskich prowincjach Galii i
Germanii uprzedzenia wobec nowej religii były wciąż
wielkie. Rzym kochał wyścigi rydwanów, rubaszne
spektakle i krwawe walki – wszystko to, co
chrześcijanom było zabronione. "Kto nie chce
pracować, niech też nie je" – pisał Paweł. Mateusz
dodawał: "Nie możecie służyć Bogu i mamonie". Takie
słowa nie przypadały do gustu senatorom, którzy
moszcząc się na wygodnych łożach, degustowali
gotowane języczki flamingów. Owym obwieszonym złotem
dowódcom, właścicielom latyfundiów, bankierom,
których niewolnicy harowali w pocie czoła w
kopalniach srebra, nie podobała się Biblia.
Szczególnie zaś irytował ich pomysł zrównania w
prawach kobiet i mężczyzn. Paweł w innym miejscu
wprowadził tu wprawdzie pewne ograniczenia ("Żony
niech będą poddane mężom", Ef 5,22), W Kościele
przeznaczył im jednak ważne zadania.
W pogańskim świecie macho kobiety zajmowały niską
pozycję. Po stracie męża tysiące z nich żebrało na
ulicach. Dziewczynki wydawano przymusowo za mąż (od
12. roku życia) albo uśmiercano zaraz po narodzeniu.
Nowa chrześcijańska moralność skierowana była
przeciwko tym barbarzyńskim obyczajom. Nie zezwalała
na rozwody, co zapobiegało ubożeniu kobiet – a wdów
nie pozostawiała ich własnemu losowi, lecz
organizowała dla nich sieć pomocy. Wśród kobiet nowa
religia cieszyła się więc wielką popularnością.
Jeden z jej starożytnych przeciwników pisał: "Oto
zbierają się głupie, łatwowierne niewiasty z
najpodlejszego ludu, które z powodu przyrodzonej
swej płci podatności na wpływy dają się nabrać
każdemu".
Ale Kościół, właśnie dlatego, że zwrócił uwagę na
sytuację ekonomiczną i godność kobiet, wciąż
zyskiwał na znaczeniu. Także dlatego, że sprzeciwiał
się stanowczo antykoncepcji. Wszystko, co trzymało
nasienie z dala od pochwy, uchodziło za grzech.
Apostoł Barnaba rugał "zepsute niewiasty, które
swymi ustami czynią złe rzeczy". Poganie postępowali
całkiem inaczej, większość z nich zabezpieczała się
przed niechcianym poczęciem za pomocą prezerwatyw z
kozich pęcherzy. Do przerywania ciąży używano
ciężkich trucizn albo wygiętych ostrzy i haków.
Biedni, czyli 90 procent społeczeństwa, nie mogli
pozwolić sobie na wydawanie na świat licznego
potomstwa. Seneka uważał topienie noworodków,
zwłaszcza płci żeńskiej, a także słabych niemowląt
za rzecz równie rozsądną, jak powszechną.
Państwo sprzeciwiało się takim praktykom,
wprowadzając kary finansowe dla bezdzietnych i
odbierając im prawa. Nic to jednak nie pomagało. Na
początku naszej ery wskaźnik urodzeń w Imperium
Rzymskim nie zapewniał nawet prostej reprodukcji.
Chrześcijanie natomiast płodzili wiele dzieci. "Z
każdym dniem jest nas coraz więcej" – cieszył się
jeden z nich.
W 3. stuleciu ruch chrześcijański był już tak
wielki, że wyszedł poza żydowskie osiedla. Zwłaszcza
Grecy zachwycili się chrztem i komunią. Ale
przyłączali się też prości ludzie, rzemieślnicy i
niewolnicy.
W 249 r. w całym państwie zaczęły się straszliwe
pogromy. Imperium się mściło. Nic to jednak nie
dało, za sprawą głównie kobiet, jakby tylnymi
drzwiami, chrześcijaństwo ostatecznie utorowało
sobie drogę. Ostatnim przeciwnikiem był cesarz
Walentyn. Matka kolejnego władcy, cesarza
Konstantyna, przyjęła chrześcijaństwo. Mając 70 lat,
podróżowała do Ziemi Świętej i odwiedziła miejsce
narodzin Chrystusa. W Imperium zaczęły wyrastać
wspaniałe kościoły. Chrzest przyjął cesarz,
urzędnicy, wojskowi. W 380 roku wiara z dalekiego
Wschodu była już religią państwową. |